Nowy
Jolanta Bartoś tym razem popełniła istne kryminalne mistrzostwo! "Uwięzieni" to wstrząsająca, zaskakująca i trzymająca w niemiłosiernym napięciu powieść, po której długo nie będziecie mogli się otrząsnąć.
Ostatnie egzemplarze!
Data dostępności:
Uwięzieni w Galerii Lochy
Jolanta Bartoś tym razem popełniła istne kryminalne mistrzostwo! "Uwięzieni" to wstrząsająca, zaskakująca i trzymająca w niemiłosiernym napięciu powieść, po której długo nie będziecie mogli się otrząsnąć.
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
Autor | Jolanta Bartoś |
Liczba stron | 200 |
Oprawa | miękka |
Wydawnictwo | Wydawnictwo Białe Pióro |
ISBN | 978-83-66004-07-8 |
Jolanta Bartoś tym razem popełniła istne kryminalne mistrzostwo! "Uwięzieni" to wstrząsająca, zaskakująca i trzymająca w niemiłosiernym napięciu powieść, po której długo nie będziecie mogli się otrząsnąć. Doskonale nakreślony portret psychopaty, stopniowe odkrywanie mrocznej prawdy, mieszanka trudnych tematów, a wszystko dopieszczone niepokojącym klimatem. Ta książka to prawdziwa gratka dla fanów mocnych wrażeń!
Anna Rydzewska
(Z fascynacją o książkach - blog)
Ta książka z pewności nie pozwoli Ci się nudzić! Trzymająca w napięciu kartka po kartce zdradza straszliwy plan psychopaty- człowieka ogarniętego żądzą zemsty. Czy wszystko potoczy się tak jak sobie zaplanował? Jeśli chcesz poczuć gęsią skórkę na plecach ta książka jest z pewnością dla Ciebie! Polecam
Karolina Chmura-Urbaś
(Kropeczka Moja - blog)
Fragment:
Olek Jaworski niecierpliwie kręcił się na krzesełku, spoglądając w ciemność, w której kilka minut wcześniej zniknęła jego ukochana żona. Nie docierały do niego już żadne słowa. Musiał jak najszybciej zobaczyć Marzenę. Musiał ją przytulić i przekonać się, że nic jej nie jest. Wstał i ruszył w ciemność. Nie zważał na zakazy Zenona. Nawet go nie słyszał. Musiał być przy ukochanej. Gdy zniknął w mroku, wściekły stróż wskazał palcem na pisarza.
– Ty. Idź po niego!
Marek wziął komórkę i włączył latarkę. Poszedł w ślad za starszym panem, nawołując go.
Olek nie zaszedł za daleko. Ciemność ograniczała jego ruchy, więc posuwał się po omacku, trzymając ściany. Nie był pewny, czy po drodze nie było jakichś małych schodków. Gdy zjawił się pisarz z latarką, droga wydała się łatwiejsza. Mieli kilka metrów do ubikacji.
– Chodźmy – Marek podjął decyzję i poprowadził starsze-go pana w kierunku toalet.
Zapukali w drzwi, ale nikt im nie odpowiedział.
– Może ja sprawdzę – zdecydował pisarz i uchylił drzwi. Nie były zamknięte od środka. Przesunął światło latarki do wewnątrz pomieszczenia i z przerażenia upuścił telefon.
– Co się stało? – zapytał zaniepokojony Olek.
Jabłoński podniósł telefon. Nie był pewien, czy powinien pokazywać mężczyźnie to, co sam zobaczył w środku, ale starszy pan był nieustępliwy. Otworzył szerzej drzwi i stanął zmrożony widokiem niczym sopel lodu.
*****
Przeciągłe wycie zbolałego mężczyzny wypełniło każdy zakamarek lochów i odbiło się echem od wszystkich ścian. Zebrani w galerii spojrzeli po sobie, a potem ich wzrok powędrował na Zenona.
– Przecież mówiłem – podsumował bez emocji. – Idź po nich. – Skinął na Filipa, który dotychczas nie zabierał głosu w żadnej dyskusji i o którym nikt nic nie wiedział.
– Jasne, szefie – potwierdził, że przyjął do wiadomości po-lecenie i poszedł w ślad za mężczyznami.
(...)
*****
– Co my tu robimy? – zapytał Szymon.
– Chyba to oczywiste – cierpko zauważył Filip.
– Nie ciebie pytałem i nie o to mi chodzi. On jest jeden. Przecież nie da nam wszystkim rady.
– No patrzcie, jaki bohater się znalazł… – Filip chciał wy-szydzić Szymona.
– Masz rację – odezwał się Marek. – Ten człowiek to bestia. Właściwie trudno go nazwać człowiekiem…
– Zamknijcie się! – wrzasnął Filip, przeczuwając, że rozmowa może podążyć w niekorzystnym dla niego kierunku.
– A co ty tutaj robisz? – zapytał Marek. – Jesteś tak samo jak my więźniem. Myślisz, że on pozwoli ci wyjść? Widziałeś, co zrobił…
W tym momencie Olek zaczął płakać, zakrywając twarz dłońmi. Iwona wstała i podeszła do starszego mężczyzny, ale Filip ją odepchnął. Natychmiast znaleźli się przy nich Marek
i Szymon, którzy powstrzymali młodego bandziora przed większą agresją. Iwona usiadła obok Olka i objęła go ramie-niem. Przytulił się do niej, potrzebował odrobiny przyjaznej duszy, przy której mógł się wypłakać.
Tymczasem trójka mężczyzn szarpała się i przepychała na środku. Filip nie chciał pozwolić Iwonie na taką poufałość, ale miała dwóch obrońców, którzy nie dopuszczali go bliżej.
Anita wstała i wycofała się kilka kroków. Spojrzała na skrępowanego Kamila. Nie miałby żadnych szans, jeśli przy-szłoby mu się bronić przed złością któregoś z mężczyzn. Już nie wspominając o dziwnym stróżu, który miał tu więcej do powiedzenia niż dyrektorka. Nikt na nią nie patrzył. Słabe światło z komórki pozostawiało większość pomieszczenia w absolutnych ciemnościach. Niezauważona podeszła do Ka-mila. Chciała rozwiązać krępujące go kable, ale były zbyt mocno zaciągnięte.
– Mam nóż w kieszeni, w nogawce – szepnął.
Anita natychmiast sięgnęła do właściwej kieszeni. Miała problem, ale przecięła kabel. Kamil spojrzał na nią zadowolony. Bez słowa oddała mu nóż. Wciąż siedział na swoim miejscu, a ona w półcieniu wróciła na swoje miejsce. Stanęła za krzesełkiem, zastanawiając się, czy powinna spróbować znaleźć wyjście. Spojrzała na małe okienka tuż przy suficie lochów. Wychodziły wprost na chodnik, ale po drugiej stronie były kraty. Nie zdoła się przez nie przecisnąć.
Mężczyźni się wciąż szamotali, próbując uspokoić Filipa. W końcu udało im się złapać go za ręce i wykręcić je do tyłu. Stał nachylony, bluzgając groźby na wszystkie strony.
– Słuchaj, gnojku – Szymon potrząsnął chłopakiem, żeby poczuł, że jest bez szans – albo się uspokoisz, albo zwiążemy cię jak tego tam i zostawimy na łaskę tej bestii. Rozumiesz?
– Tak – odparł spokojnie.
Pozwolili mu się wyprostować, ale wciąż stali obok, żeby w razie czego móc szybko zareagować.
– Pani dyrektor, jakie mamy możliwości? – spytał Marek.
– Oba wejścia są zamknięte – podsumowała Marta. – Jest jeszcze jedno od podwórza, ale nie przypuszczam, żeby było otwarte.
– Nie ma tu jakichś ukrytych pomieszczeń? Czegoś, gdzie można się schować?
– Co prawda to miejsce jest pełne historii, ale obawiam się, że nie ma tajnych komnat. To nie zamek.
(...)
Masakra
Fragment pokazuje jak tragicznie wydano to coś. Ludzie złoci, zwolnijcie korektę i redakcję bo ludzie z oferii wam to lepiej poprawią. A autorka niech da sobie spokój. Może malarstwo?